pracodawca wyjątkowo źle się czuł. Kierowany poczuciem obowiązku,
postanowił jednak udać się do firmy – warsztatu samochodowego,
gdzie do pilnej naprawy zakwalifikowane były trzy pojazdy. „Wydam
dyspozycję pracownikom i wrócę z powrotem do łóżka” –
pomyślał. W warsztacie zatrudnionych było 4 pracowników w wieku
od 19 do 35 lat. Najmłodszy pracował dopiero od 3 miesięcy, jednak
ze względu na ukończoną kierunkową szkołę zawodową, nadzwyczaj
sprawnie radził sobie z samochodami.
do firmy wydał pracownikom polecenia, a następnie wrócił do domu.
„W razie czego dzwońcie!” – powiedział na odchodne. Mógł
sobie pozwolić na opuszczenie zakładu pracy, bo po pierwsze miał
zaufanie do pracowników, a po drugie mieszkał kilkadziesiąt metrów
dalej. Nie minęła godzina, a telefon z warsztatu zjeżył mu włosy
na głowie: „Szefie, był wypadek! Przygniotło młodego!” –
relacjonował jeden z pracowników.
poszkodowany rozpoczął pracę o godz. 8:00, wykonując polecenie
właściciela zakładu, polegające na wymontowaniu elementów układu
kierowniczego w pojeździe dostawczym stojącym na nieutwardzonym
placu postojowym zakładowego parkingu. Zaczął od uniesienia za
pomocą podnośnika hydraulicznego lewej przedniej części pojazdu,
a następnie podłożył klocek drewniany na nieutwardzonym podłożu.
Za pomocą tego samego podnośnika podniósł prawą przednią część
samochodu. Po całkowitym uniesieniu przodu pojazdu położył się
pod nim, aby odkręcić element układu kierowniczego. Ze względu na
to, że śruby były zardzewiałe, musiał użyć znacznej siły, co
spowodowało wstrząs i zsunięcie się pojazdu, który przygniótł
mechanika. Pierwszą konsekwencją były liczne zmiażdżenia, a
ostateczną – śmierć, mimo że na fachową pomoc medyczną nie
trzeba było długo czekać.
miejsce zdarzenia inspektor pracy, jak i powołany przez pracodawcę
zespół powypadkowy ustalili, że poszkodowany nie zaciągnął
hamulca ręcznego, nie podłożył klinów pod tylne koła pojazdu, a
podpory podtrzymujące pojazd opierały się na niestabilnym gruncie
placu postojowego. Nie przeszkodziło to jednak prokuratorowi
postawić pracodawcy zarzutów z art. 155 i art. 220 ustawy z dnia 6
czerwca 1997 r. – Kodeks karny (Dz. U. Nr 88, poz. 553 z późn.
zm.), dotyczących nieumyślnego spowodowania śmierci i narażenia
pracownika na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia w
związku z niezapewnieniem nadzoru nad jego pracą. Czy słusznie?
2 ustawy z dnia 26 czerwca 1976 r. – Kodeks pracy (tekst jedn.: Dz.
U. z 1998 r. Nr 21, poz. 94 z późn. zm.) – dalej k.p. pracodawca
jest obowiązany chronić zdrowie i życie pracowników przez
zapewnienie im bezpiecznych i higienicznych warunków pracy, przy
odpowiednim wykorzystaniu osiągnięć nauki i techniki. Zgodnie z
art. 212 k.p. takie obowiązki (bezpośrednio w imieniu pracodawcy)
realizują osoby kierujące pracownikami, w szczególności
organizując stanowiska pracy zgodnie z przepisami i zasadami bhp, a
także egzekwując przestrzeganie przez pracowników przepisów i
zasad bhp.
zasady nie obligują pracodawcy do zapewnienia nieprzerwanego,
bezpośredniego nadzoru osoby kierującej pracownikami. Byłoby to
zresztą nielogiczne i bezzasadne z ekonomicznego punktu widzenia,
gdyż w takim przypadku każdy pracownik – niezależnie od
zajmowanego stanowiska – mógłby świadczyć pracę jedynie w
obecności swojego przełożonego, a na niektórych stanowiskach
pracy, takich jak np.: sprzedawca w kiosku, portier, sprzątaczka
itp., jest to po prostu zbyteczne.
pewne regulacje (np. art. 225 § 1 k.p. lub przepisy rozdziału 6
rozporządzenia Ministra Pracy i Polityki Socjalnej z dnia 26
września 1997 r. w sprawie ogólnych przepisów bezpieczeństwa i
higieny pracy (tekst jedn.: Dz. U. z 2003 r. Nr 169, poz. 1650 z
późn. zm. – dalej r.b.h.p.)), które obligują pracodawcę do
zapewnienia szczególnej asekuracji (tzw. prace, które powinny być
wykonywane przez co najmniej dwie osoby w celu asekuracji) oraz prace
wymagające szczególnego nadzoru osób kierujących pracownikami
(tzw. prace szczególnie niebezpieczne). Dotyczy to jednak prac, przy
których istnieje możliwość wystąpienia szczególnego zagrożenia
dla zdrowia lub życia ludzkiego.
drugich prac określa pracodawca po konsultacji z pracownikami lub
ich przedstawicielami (art. 23711a k.p.), z tym jednak
zastrzeżeniem, że niektóre rodzaje prac szczególnie
niebezpiecznych zostały określone odgórnie w rozdziale 6 r.b.h.p.
Do takich prac zalicza się m.in.:
rozbiórkowe, remontowe i montażowe prowadzone bez wstrzymania ruchu
zakładu pracy lub jego części,
zbiornikach, kanałach, wnętrzach urządzeń technicznych i w innych
niebezpiecznych przestrzeniach zamkniętych,
materiałów niebezpiecznych,
wysokości oraz inne prace określone jako szczególnie niebezpieczne
w innych przepisach dotyczących bezpieczeństwa i higieny pracy lub
w instrukcjach eksploatacji urządzeń i instalacji, a także inne
prace o zwiększonym zagrożeniu lub wykonywane w utrudnionych
warunkach, uznane przez pracodawcę jako szczególnie niebezpieczne.
istotne zagrożenia dla zdrowia lub życia pracowników, wykonywanie
prac szczególnie niebezpiecznych musi być poprzedzone określeniem
przez pracodawcę szczegółowych wymagań bhp przy ich wykonywaniu
(m.in. zapewnieniem odpowiednich środków zabezpieczających,
instruktażem pracowników obejmującym m.in.: imienny podział
pracy, kolejność wykonywania zadań, wymagania bezpieczeństwa i
higieny pracy przy poszczególnych czynnościach), a także
bezpośrednim nadzorem nad tymi pracami wyznaczonych w tym celu osób.
tego, czy w opisanym przypadku dojdzie do rozprawy sądowej – i
jakim ewentualnie wyrokiem rzecz się zakończy – warto pamiętać
o tym, by każdorazowo (jak najdalej odsuwając od siebie rutynę!)
zawczasu przeanalizować, czy dana praca należy do prac szczególnie
niebezpiecznych. Dotyczy to zarówno pracownika, jako osobiście
narażonego, jak i pracodawcy, jako odpowiedzialnego za dopuszczenie
pracownika do pracy w sytuacji wymagającej bezpośredniego nadzoru
pracodawcy bądź osoby przezeń upoważnionej do sprawowania
nadzoru.
publikacji: 28 lipca 2014 r.